s/y Śmiały , Klasyczne Jachty i Marcin Wągiel

W tym artykule poprosiliśmy Marcina Wągla z Fundacji Klasyczne Jachty, aby odpowiedział nam na kilka pytań dot. s/y Śmiały , Klasyczne Jachty i o nim samym. Zapraszamy do artykułu.

Skąd można pozyskiwać materiały do renowacji jachtów?

Zależy od materiału, z którego zbudowany jest jacht. W przypadku kadłubów drewnianych jest to bardziej skomplikowane, bo jest to wymagający materiał, trzeba go też selekcjonować. Niektóre tradycyjne farby i szpachlówki są już niedostępne i podczas restauracji przygotowuje się je samemu wg. starych receptur.

Co przysparza najwięcej problemów podczas prac remontowych na jachtach?

Największym problemem jest zawsze finansowanie.

Jaki materiał jest łatwiejszy w konserwacji? Drewno czy stal?

Zdecydowanie stal. Po odpowiednim potraktowaniu można mieć spokój nawet na 20 lat.

Ile osób potrzebnych jest do remontu jachtu?

Wszystko zależy od wielkości projektu i czasu, w którym ma być ukończony. Przy niewielkim morskim jachcie potrzeba przynajmniej dwóch, ale znam przypadki dużych renowacji prowadzonych pojedynczo, do tego trzeba jednak dosłownie każdą wolną chwilę, łącznie z weekendami, spędzać w warsztacie.

Czy epidemia koronawirusa utrudniła prace remontowe? W jaki sposób?

Bardzo utrudniała pracę, bo jest trudniejszy dostęp do funduszy, sponsorzy zamrażają swoje świadczenia, bojąc się o sytuację gospodarczą Także nie wszyscy wolontariusze decydują się na pomoc, bo ze względu na zalecaną izolację nie chcą się przemieszczać i kontaktować.

Czy polskie konstrukcje jachtowego różnią się od zagranicznych?

Współczesne już nie, ale historyczne do pewnego stopnia tak. Różnice wynikały z ograniczonego dostępu do części i materiałów, a także technologii, czyli metod produkcji. Nasze łódki z lat powojennych bywają skromne i toporne, ale wynika to także z tego, że polskie żeglarstwo budowaliśmy dosłownie od zera i trzeba było szybko i tanio wyposażyć kluby w łódki.

Czy polscy konstruktorzy są cenieni na świecie?

Polscy konstruktorzy minionych lat są raczej nieznani. Eksportowaliśmy często spore serie jachtów, takich jak Szmaragd, King’s Amethyst, czy późniejsze Conrady, te drewniane i laminatowe, ale nie nazwiska nie zapadły nikomu w pamięć. W czasach gdy powstawały najpiękniejsze jachty świata, na początku XX wieku, nie było polskiego przemysłu jachtowego.

„Śmiały” to jeden z najpopularniejszych polskich jachtów, czy jego renowacja wyróżnia się czymś szczególnym?

Tak, Śmiały wpisany jest do rejestru zabytków i w związku z tym wszystkie prace prowadzone muszą być pod nadzorem konserwatorskim. Nikt tego jeszcze w Polsce nie robił, więc przecieramy szlaki dla kolejnych historycznych jednostek.

Czy podczas remontu „Śmiałego” wszystko idzie zgodnie z planem? Czy pojawiają się komplikacje?

Jest duże opóźnienie w stosunku do planu, spowodowane covidem. Podczas ścisłej izolacji nie mogliśmy prowadzić żadnych prac, a nawet wyciągnąć łódki z wody, Śmiały na brzeg wyszedł dopiero w lipcu. W oczekiwaniu na docelowe finansowanie wspieraliśmy się akcją cegiełkową.

Czy osoby pływające niegdyś na „Śmiałym” albo ich rodziny pomagają w renowacji jachtu?

Tak, osoby, które pływały na Śmiałym i Jurandzie, bardzo się interesują i pomagają nam w pracach przy jachcie, wspierają też fundację finansowo.

Jak długo potrwa jeszcze remont „Śmiałego”?

Nie wiemy. Przynajmniej dwa lata.

Czy epidemia koronawirusa wpłynęła na zmianę planów w realizacji drugiej części projektu ze „Śmiałym” w roli głównej? Czy zaplanowany rejs dookoła Ameryki Południowej odbędzie się w planowanym terminie?

Na pewno nie odbędzie się w terminie, wszystko przesunie się w czasie. Być może trzeba będzie też zmodyfikować trasę, dostosowując ją do panującej na świecie sytuacji epidemiologicznej i kondycji linii lotniczych, bo być może w wiele miejsc nie da się dolecieć tak łatwo, jak kiedyś, lub ceny biletów będą zaporowe.

Czy jest już określona załoga na rejs, czy ktoś może się jeszcze dołączyć?

Nie kompletujemy jeszcze załogi, na pewno część miejsc obsadzą najbardziej zaangażowani w remont wolontariusze, część pozostanie do dyspozycji sponsorów. Oraz będzie jakaś pula miejsc komercyjnych, żeby wspomóc finansowo organizację wyprawy.

Czy w przyszłości „Śmiały” wybierze się w powtórny rejs wokół Islandii i na Spitzbergen?

Na pewno. Gdyby z wyżej wymienionych względów rejs dookoła Ameryki nie mógł dojść do skutku, rozważamy w jego miejsce rejs wokół Islandii.

 

Skąd się wzięła u Pana pasja do jachtów?

W 1989 roku trafiłem do 166 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej. Tam sami remontowaliśmy jachty, na których później żeglowaliśmy w czasie wakacji po mazurskich jeziorach, oraz każdy weekend wiosny i jesieni na Zalewie Zegrzyńskim. Nauczyłem się tam podstaw żeglarstwa i szkutnictwa. W naturalny sposób przeniosłem się po pewnym czasie na morze, początkowo organizując rejsy, później zostając armatorem oceanicznego jachtu. Z młodości, kiedy żeglowaliśmy po północnej Europie na jachcie Alf, został mi sentyment do Jotek. Lecz zanim odkupiłem od PZŻ Inę, to zacząłem odbudowę Jarla, pięknego drewnianego słupa typu Conrad Ii, na którym w młodości żeglowała moja żona.

Co przynosi Panu najwięcej satysfakcji w pracy?

Moment, gdy jacht znowu zaczyna pływać. W ogóle cały ten proces, na którego początku widzisz niechciany jacht, w którego odbudowę nikt nie wierzy, a na końcu ten martwy kadłub wraca do życia.

Czy nigdy nie traci Pan motywacji do pracy?

Każdy ma słabsze chwile. Czasem zastanawiam się, po co to wszystko, skoro taniej i bez specjalnego wysiłku można kupić nowszy, a czasem całkiem nowy jacht. Wtedy patrzę na zdjęcia i nie mogę oprzeć się pięknym, ponadczasowym liniom klasycznych łódek. Ktoś musi o nie dbać, inaczej zostaną tylko na tych fotografiach i już nikt nie pożegluje na Jarlu, na Śmiałym, na J-80, które też, jedna za drugą, znikają z morza.

Czy wyobraża Pan sobie pracę niezwiązaną z jachtami i szkutnictwem?

Oczywiście, pracowałem wiele lat w produkcji filmowej i to też była ciekawa praca, ale chyba nie chciałbym do tego wracać. Wierzę w to, że opieka nad polskimi klasykami ma przyszłość, ze żywa historia polskiego żeglarstwa będzie w coraz większym stopniu interesować młode pokolenie. Że praca przy konserwacji i renowacji tych naszych oldtimerów stanie się czymś więcej niż fanaberią. Chciałbym obudzić w nas, w polskich żeglarzach, poczucie potrzeby opieki nad tymi łódkami, pielęgnacji historii i tradycji.

Czy ma Pan swoją ulubioną szantę?

Tak, to A-rovin’, szanta pompowa, która otwiera kolekcje Stana Hugilla „Shanties from the seven seas”. Słyszałem ją po raz pierwszy w ekranizacji Moby Dicka z 1956 roku i to chyba wciąż jedyny pełnometrażowy obraz, w którym się pojawiła. W filmie z Gregorym Peckiem zabrzmiała w scenie w tawernie, podczas tańczenia Matelota. W ogóle polecam ten film, jest tam więcej pieśni pracy.

 

Złap za linę i skocz dalej:

Fundacja Klasyczne Jachty

Marcin napisał kilka tekstów pod utwory – ktoś może je wykonywał? http://szanty.art.pl/spiewnik/szukaj.php?c_noform=y&c_autor=61

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przejdź do treści