Dziękujemy Żeglarzu!
Żeglarzu, dziękujemy! Wejdź na maila i potwierdź subskrypcję, aby dołączyć do naszej Społeczności.
Nie wszystko naraz i w każdym obszarze zajmuję się tym, co najważniejsze. Wedle zasady: przede wszystkim cele, ćwiczenia, plan, i dobre wykorzystanie czasu. Wytrwale, odważnie, z przekonaniem, że dam radę. I byciem łagodnym dla siebie, kiedy coś się nie uda, bo błędy uczą, pod warunkiem, że się ich nie powtarza. W tym wszystkim przegrywam częściej niż wam się wydaje, niestety… Wstyd mi, ale ratuję się wtedy powiedzeniem, które bardzo lubię: nie traktuj siebie tak poważnie, Mistrzu…
Korzenie szant, pieśni kubryku, tej „muzyki morza” to muzyka lądowa, w dużej części ludowa. Bo z lądu na morze szli zwykli ludzie, zabierając ze sobą swoją muzykę. Więcej – żeglując po wszystkich szlakach morskich (18-19. w) słuchali wszędzie muzyki z lądu i adoptowali ją do swoich potrzeb, czyli pracy na pokładzie. Więc w szantach tak naprawdę brzmi muzyka całego ówczesnego świata – piosenki biesiadne, wojskowe, kołysanki, nawet arie operowe. Natomiast wyjątkowości szant upatruję w energii, optymizmie, sile i rytmie tych pieśni. Dzięki temu „na dźwięk dobrej szanty ręce same szukają liny” – jak brzmi powiedzenie z dawnych lat. Śpiewasz szantę – jest ci lepiej. Wraca chęć do życia i działania.
Na początku to było zachłyśnięcie tematem. Szanta królowała na wszystkich ówczesnych festiwalach, koncertach, wieczorach. Później nastąpiło naturalne „znudzenie” tematem i wiodące grupy i zespoły zaczęły poszukiwać własnej drogi, więc pojawiły się inne interpretacje, inne instrumentarium (z perkusją włącznie), repertuar poszerzył się o piosenki żeglarskie i własne próby autorskie. Szanta pozornie znikała, ale obecnie widzę nawrót. I dobrze, z korzyścią dla wszystkich. Muzyka morza pokazuje się w pełnej krasie i pełnej rozmaitości; w programach imprez szantowych i repertuarze zespołów jest właściwie wszystko – i piosenka żeglarska, stara i nowa, i ballada, szanta, pieśni kubryku i piosenka autorska.
Ujmę to w tzw. „lift-speech”: Pomagać rozwinąć wszystkie możliwości myślącego i uczącego się mózgu, i odkrywać i wykorzystywać siłę własnej oryginalności na drodze do pełnego, udanego życia. Aby „dopełnić swojej miary, wedle tego co ci dano”.
Tak, ale ideę tej „Szkoły” (WSzTP) łatwiej pojąć, jeśli pozna się, zrozumie i doceni jej misję: „Lepsze myślenie. Lepsza pamięć. Lepsze życie”. Mózg przede wszystkim myśli, zaraz potem zapamiętuje, uczy się. Rozwijając te dwie najważniejsze funkcje naszego mózgu łatwiej wkroczyć na drogę autorozwoju. Kiedy się tym zająć, jeśli nie w wakacje, z uwolnioną od codziennych kłopotów głową?
Odkryć, że uczenie się na miarę XXI. wieku – szybsze, skuteczniejsze i radosne – to twórcze posługiwanie się wyobraźnią w świecie własnych skojarzeń, z możliwie wysoką automotywacją i w stanie relaksu. To świadome odejście od kucia, mechanicznego powtarzania. I że jest to zabawa z umysłem i wyobraźnią. A wszystko w otoczeniu przyrody, z życzliwymi ludźmi obok, wakacyjnym relaksem, czynnym wypoczynkiem i rozmaitymi wyzwaniami dla ciała i intelektu. A poza tym pobudzenie całej inteligencji, nowa energia, nowe plany i cele, i sposoby jak je realizować. Wracasz odmieniony. I bardzo często przyjeżdżasz ponownie… (www.eccehomo21.com)
Pomaga na wszystko. Żeglowanie to praktycznie jedyna forma ludzkiej aktywności, która pobudza i rozwija wszystkie rodzaje inteligencji, ćwicząc przy tym i rozwijając zalety ciała, duszy i umysłu. Zapraszam do lektury książki „Razem, bracia, do lin!” – efekt ponad 600 audycji pod tym samym tytułem, nagrywanych w latach 1998-2014 w Radiu Lublin. (www.eccehomo21.com/shop).
To ludzie, którzy rozumiejąc potrzebę autorozwoju potrafią współpracować z innymi, w poszanowaniu ich tożsamości i integralności, dla dobra swojego, innych i całej Planety. Albo się tacy staniemy, albo zginiemy, wraz Ziemią.
Paradoks czasów: nigdy w historii ludzkości nie mieliśmy takich możliwości technicznych, technologicznych i finansowych, aby uporać się ze wszystkimi dręczącymi nas problemami. A jednak wydaje się, że świat się rozpada…
Rozwiązanie? Edukacja, wiedza i „żeby mądrzy i dobrzy nie byli obojętni”. Oby nie zabrakło nam czasu…
Nie prowadzimy fili, unikamy „masówki”, która z założenia obniża jakość i pogarsza efekty. Owszem, kształcimy trenerów, ale dla własnych potrzeb, skupiając się na szkoleniach dla firm, obozach i turnusach WszTP, szkoleniach dla Rad Pedagogicznych, działalności wydawniczej, programach radiowych i telewizyjnych, webinarach, kursach i szkoleniach w sieci. Dla dzieci, młodzieży i dorosłych.
Szukajcie na w sieci, zapraszamy na specjalne programy dla rodziców (Domowa Akademia Rodzinna), seniorów (program „Ja się nie starzeję, ja się rozwijam!…), również do Akademii pod Żaglami, z programem „New Mind Master” – połączenie emocji żeglugi z krótkimi, ciekawymi wykładami na pokładzie. Polecam 3-5-dniówki dla uczniów, maturzystów i studentów. Zapraszam też na Warsztaty Marynistyczne, w wydaniu lądowym i na pokładzie – to powrót do idei i podobnych Warsztatów z lat 80-tych. Najbliższe 3-dniowe spotkanie już we wrześniu (wszystko www.eccehomo21.com).
Umrzeć z uśmiechem (polecam…). Trzeba sobie tylko najpierw zdać sprawę, co trzeba (z)robić, aby tak się stało. Moja rada (jeśli chcesz w to wejść): zrób dzisiaj pierwszy krok i napisz swoje epitafium i notkę o sobie w encyklopedii…
Że w każdym wieku można czynić swoje życie piękniejszym. Że trzeba cieszyć się drobiazgami. A najważniejsi w życiu są prawdziwi, oddani przyjaciele.
W 1986 do Krakowa na Festiwal przyjechała liczna ekipa (soliści i zespoły) z Anglii, wraz z legendarnym Stanem Hugillem, ostatnim Szantymenem. Anglicy nie chcieli żadnych pieniędzy, przylecieli na 4 dni na własny koszt, prosili tylko o utrzymanie dla siebie i żon. Miałem przyjemność reżyserowania wszystkich koncertów. Na Koncercie Finałowym, kiedy Stan pojawił się na scenie, cała sala (kilkaset osób w krakowskiej Rotundzie) wstała i spontanicznie, bez żadnych reżyserskich podpowiedzi odśpiewała „100 lat”. Płakał Stan Hugill, płakaliśmy i my. Następnego dnia o 4-tej nad ranem 80-letni Hugill zatańczył na lotnisku Okęcie, chwilę wcześniej zdradzając, że coś takiego jak w Krakowie nie zdarzyło mu się nigdy… Pomyślałem sobie wtedy, że warto żyć.
Bez dobrej muzyki dobre życie nie istnieje. Muzyka to bezsłowna wizja lepszego, piękniejszego świata.
Marek Szurawski
Zawsze wyżej!
www.eccehomo21.com, Facebook Ecce Homo XXI
PS. Przy okazji zapraszam do nowego cyklu prywatnej szantologii „Szantowe opowieści”; szukaj na FB „Muzyka Mórz i oceanów”.
Zespół ,, Kocham Szanty ” bardzo dziękuję za wywiad i oczywiście zapraszamy Was, drodzy czytelnicy, na wyżej wymienione strony w artykule 🙂
Żeglarzu, dziękujemy! Wejdź na maila i potwierdź subskrypcję, aby dołączyć do naszej Społeczności.
Dodaj komentarz