Utonąć w książkach, czyli przegląd najciekawszych powieści o tematyce marynistycznej

Bywają takie dni, kiedy nie mamy możliwości wejścia na pokład łodzi, poczucia jak fale kołyszą naszą łajbą. Jeśli najdzie Cię kiedyś tęsknota za morzem, a perspektywa wizyty w morskim porcie wydaje się być bardzo odległa, nie trap się! Weź książkę w dłoń i zanurz się w historiach o żeglarzach, podróżach przez morskie przestworza i wyobraź sobie, że to właśnie Ty teraz doświadczasz tych samych wrażeń, co bohaterowie powieści. Które książki najlepiej sprawdzą się na „głód morza”? Przedstawiamy kilka propozycji!

„Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi” – Juliusz Verne

Juliusz Verne słynie z powieści przygodowych, ale także tych o tematyce marynistycznej. Pomysły na książki przynosiło mu samo życie. Większość czasu, Verne, spędził podróżując po najdalszych zakątkach świata. Odbywał wyprawy przez dzikie lądy, ale także przez wzburzone wody mórz i oceanów. „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi” stanowi świetny dowód zachłyśnięcia się tematyką morza przez autora.

Powieść przedstawia historię tajemniczego kapitana Nemo, dowódcę na łodzi podwodnej „Nautilus” oraz jego tymczasowego towarzysza zoologa profesora Pierre Aronnax. Czytelnicy zostają wprowadzeni do historii w momencie, gdy profesor wraz ze swym służącym Conseil’em oraz harpunnkiem Nedem Landem biorą udział pościgu za wielorybem. „Nautilus” uszkadza ich fregatę, a zoolog razem ze swoimi znajomymi trafia na pokład łodzi podwodnej Kapitana Nemo. Wtedy zaczynają najciekawszą podróż swojego życia. Nie dość, że mogą oglądać świat z zupełnie innej perspektywy, dodatkowo poznają niezwykłą osobowość gospodarza łodzi, na której dane było im podróżować. Bohaterowie opływają na „Nautilusie” niemal wszystkie wody Ziemi. Podróż zaczynają od wybrzeży Japonii, potem kierują się w stronę archipelagu Hawajów, przepływają przez Cieśninę Torresa, Ocean Indyjski, Morze Czerwone, aż do Śródziemnego. Ich trasa wiedzie przez Atlantyk, aż na biegun południowy. Ale jeśli, chcesz znać dokładne szczegóły ich wielkiej przygody, przeczytaj powieść! Nie będziesz zawiedziony!

Ciekawostką jest fakt, że Juliusz Verne pierwotnie chciał, aby Kapitan Nemo był z pochodzenia Polakiem. Bohater miał brać udział w powstaniu styczniowym i być zesłany na Syberię. Plany Verne’a pokrzyżował jego francuski wydawca, który nie chciał zaogniać stosunków między Francją a Rosją, które pod koniec XIX w. ( czyli w momencie kiedy książka została wydana) nie były idealne.

„Terror” – Dan Simmons

Po tą pozycję powinni sięgnąć Ci, którzy oprócz miłości do morza pałają także pociągiem do książek z dreszczykiem. Powieść Simmonsa zawiera elementy grozy, a nawet horroru.

Autor przedstawia swoją wizję wyprawy badawczej z 1845r., której celem było odnalezienie Przejścia Północno-Zachodniego. Żeglarze, sir John Franklin oraz kapitan Crozier, wyruszyli w podróż wraz z załogą na statkach HMS Erebus i HMS Terror, aby przepłynąć przez ciąg przesmyków między wyspami Archipelagu Arktycznego i tym samym odkryć krótszą drogę pozwalającą na opłynięcie Ameryki Północnej.

Wyruszając w ekspedycję razem z bohaterami „Terroru” nigdy nie będziemy znużeni. Dan Simmons opowiada o codziennych zmaganiach członków ekspedycji, skomplikowanych relacjach między nimi, ale przede wszystkim skupia się na strachu. Głęboki niepokój przeradzający się w przerażenie to motyw przewodni książki. Bohaterowie nie dość, że boją się o swoje życie i pozytywny wynik misji, dodatkowo muszą zmierzyć się dręczącą ich tajemniczą bestią z lodu.

Dzięki temu, że autor prowadzi narrację w taki sposób, jakby czytający zapoznawał się dziennikiem pokładowym, można bardziej wczuć się w marynistyczny klimat powieści. Szczegółowe opisy wyposażenia statków i warunków pogodowych stanowią ciekawy, literacki smaczek i dodają wiarygodności „Terrorowi”.

„List w butelce” – Nicholas Sparks

Większość może kojarzyć Sparks’a jako autora książek opierających na wątkach miłosnych i ludzkich dramatach. „List w butelce” także zawiera te elementy, ale dodatkowo cała akcja jest ściśle związana z morzem. Takie połączenie stwarza interesującą alternatywę dla poszukiwaczy lekkiej, przyjemnej książki, po którą można spokojnie sięgnąć relaksując się po długim dniu pracy. I chociaż utarło się, że romanse czytają tylko kobiety, powieść Nicholasa Sparks’a przypadnie do gustu również mężczyznom.

Główną bohaterką książki jest Theresa, która jednego dnia, podczas wypoczynku na Cape Cod odnajduje butelkę z tajemniczą kartką w środku. Okazuje się, że to przepełniony tęsknotą list niejakiego Garreta zaadresowany do jego ukochanej Catherine. Theresa zauroczona wrażliwością mężczyzny, postanawia go odnaleźć i osiąga swój cel. Dowiaduje się, że Garret jest żeglarzem, kocha morze i tylko wtedy, kiedy przebywa na wzburzonych wodach, czuje się naprawdę sobą. Los chce, aby para zakochała się w sobie, ale rzuca im też wyzwania, którym trudno podołać.

„List w butelce” pomimo, iż nie zalicza się do typowych powieści marynistycznych, pokazuje jak ogromna jest siła morskiego żywiołu i podkreśla, że nigdy nie można jej lekceważyć. Chociażby dlatego, książka jest warta polecenia.

„Stary człowiek i morze” – Ernest Hemingway

W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć także prawdziwej klasyki literatury, jaką jest „Stary człowiek i morze”. Całkiem prawdopodobna jest możliwość, że spora część z Was spotkała się już z tą pozycją w szkole, gdyż figuruje ona w spisie lektur. Jak to z lekturami bywa, zazwyczaj uczniowie nie oceniają ich zbyt łagodnie. Nie zrażajmy się jednak zbyt szybko do ostatniej powieści Hemingway’a. To jedno z tych dzieł, które docenia się dopiero po odkryciu jego głębszego sensu.

Fabuła nie jest ani zawiła ani skomplikowana. Ernest Hemingway opowiada o kubańskim rybaku imieniem Santiago, który od wielu tygodni nie złowił żadnej ryby. Lokalna społeczność wyśmiewała się z poczciwego, starszego człowieka. Dla Santiago jedynym oparciem był kilkunastoletni Manolin, niestety zabroniono mu wypływać na morze z rybakiem. Stary kubańczyk zawziął się w sobie i wyruszył na połów dalej niż miał to w zwyczaju. Szczęśliwie złapał marlina o gigantycznych rozmiarach i podziwiał wrodzoną godność i siłę bijącą od zwierzęcia. Radość Santiago nie trwała długo, gdyż w drodze powrotnej rekiny zjadają jego zdobycz. Jedyna pociechą jest wierny chłopiec Manolin, wyczekujący swojego przyjaciela.

Po przeczytaniu powieści, dobrze jest sobie zadać pytanie, czy my też mamy w sobie tyle samozaparcia w dążeniu do spełnienia marzeń, ile miał kubański rybak. Postać Santiago ma nam pokazać, że poddawanie się nie jest drogą do osiągnięcia tego, czego pragniemy. Co więcej, książka pokazuje trudy i znoje człowieka, dla którego morze to nie tylko pasja, ale przede wszystkim sposób na życie.

„Moby Dick” – Herman Melville

Historia o pogoni za zemstą na potężnym wielorybie obiegła już cały świat. „Moby Dicka” uważa się za klasykę gatunku, książkę ponadczasową. Nawet, jeśli nie wszyscy czytali jeszcze powieść Melville’a, na pewno wielu chociaż kojarzy zarys fabuły. Ciężko jest sobie wyobrazić, że dzieło, które aktualnie jest na ustach wszystkich, pierwotnie nie zostało docenione. Bowiem dopiero w połowie XX w., kiedy powrócono do twórczości Hermana Melville’a, powieść zyskała prawdziwe, niesłabnące z biegiem lat uznanie. Minęło wtedy ponad pół wieku od pierwszego wydania książki.

Pochłaniając kolejne strony powieści, czytelnik poznaje historię Izmaela. Mężczyzna, niegdyś uczestnik rejsów na statkach marynarki wojenne, postawia wybrać się ekspedycję wielorybniczą. Zaciąga się na statek z przyjacielem i rozpoczyna nowy etap swojego życia. Szybko okazuje się, że to nie jest zwykła wielorybnicza wyprawa. Jej głównym celem jest zemsta na kaszalocie białym, przez którego kapitan statku, Ahaba, stracił nogę.

Nie sposób nie docenić wielopoziomowości powieści. „Moby Dick” trzyma w napięciu, angażuje czytelników do faktycznych rozważań nad problemami uczestników wyprawy. Co więcej, powieść przekazuje garść wiedzy na temat wielorybnictwa. Jest to element przyciągający czytelników, gdyż mało kto potrafi sobie wyobrazić, jak wygląda polowanie na tak ogromne stworzenia, jakimi są wieloryby.

„Wiadomość z morza” – Charles Dickens

Chociaż nazwisko Dickens kojarzy się głównie z „Opowieścią wigilijną”, autor ma do zaoferowania znacznie więcej. Jednym z przykładów może być właśnie „Wiadomość z morza”, niezbyt długa powieść, która przypadnie do gustu nie jednemu żeglarzowi.

Główną postacią występującą w książce jest Kapitan Jorgan. Niezwykle honorowy mężczyzna, który po wejściu w posiadanie wiadomości wyrzuconej przez morze, postanawia przekazać jej treść adresatowi. Dlatego Kapitan zatrzymuje się w niewielkiej wsi i rusza w podróż przez wrzosowiska Kornawalii oraz pomaga pewnemu młodzieńcowi w jego rozterkach. Dickens urozmaica opowieść krótkimi historiami z życia innych żeglarzy, dzięki czemu, jeszcze bardziej wyczuwa się marynistyczny wydźwięk dzieła.

Tajemnice wielkich katastrof morskich. Od „Santa Marii” do „Costa Concordii” – Henryk Mąka.

Dla odmiany przyszedł czas na książkę autorstwa polskiego pisarza. Mimo iż, nie jest to powieść, i tak zasługuje na uwagę. Któż nie zastanawiał się nigdy, jakby wyglądałby świat, gdyby Titanic nie zatonął? Dlaczego tak potężne statki zostały bezpowrotnie pochłonięte przez odmęty mórz i oceanów? Henryk Mąka postanowił zmierzyć się z wyzwanie przybliżenia historii pamiętnych katastrof morskich. Zaczyna od XV wiecznej „Santa Marii”, przez znaną niemal wszystkim, tragiczną historię Titanica, aż po zagładę promu „Estonia” i wypadek „Costa Concordii”, który miał miejsce całkiem niedawno. Pozycja sprawdzi się na biblioteczce każdego prawdziwego wilka morskiego, ale i nie jeden szczur lądowy pochłonie pracę Mąki w jeden wieczór.

Literatura marynistyczna, morska stanowi gatunek dający wiele możliwości. Baza, jaką jest morze, daje pole do popisu dla autorów pragnących połączyć zamiłowanie do morskich wypraw z problemami zwykłych ludzi, czy filozoficznymi przemyśleniami. Odkrywajmy zatem różne aspekty tej literatury i kolekcjonujmy z radością książki o tematyce marynistycznej.

2 komentarze

  • Karo pisze:

    Mi brakło w zestawieniu takich powieści jak „Znaczy kapitan”, czy choćby „Kapitan siedmiu mórz”…

    • Kocham Szanty pisze:

      Być może jeszcze stworzymy kolejną część, bo ten artykuł nie wyczerpuje wszystkiego 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content