Triumf pod Oliwą i początki polskiej floty wojennej

„Huknęła salwa, wiatr żagle złapały,
Błysnęły armaty z burtowych furt.
Dziewięć korabi do walki ruszało,
Od strony półwyspu stał szwedzki wróg.”

To fragment „Szanty oliwskiej” w wykonaniu zespołu Cztery Refy. Niemal 400 lat temu polskie okręty wojenne odniosły zwycięstwo nad szwedzką flotą w bitwie pod Oliwą. To starcie urosło z czasem do rangi legendy i stało się swego rodzaju mitem założycielskim dla polskiej marynarki wojennej po odzyskaniu niepodległości i symbolicznych zaślubinach Polski z morzem. Co tak naprawdę zdarzyło się 28 listopada 1627 r. pod Oliwą? Jak do tego doszło i jakie były konsekwencje największego polskiego zwycięstwa na morzu w czasach nowożytnych?

Początki polskiej marynarki wojennej

Już za panowania Mieszka I nowo powstałemu państwu polskiemu udało się opanować rozległe tereny wybrzeża. Na początku XII w., kiedy królem był Bolesław Krzywousty, granice Polski rozciągały się od ujścia Wisły na wschodzie aż do wyspy Rugii z Wolinem, Szczecinem i Uznamem na zachodzie. Książę pomorski Racibor I, lennik Bolesława Krzywoustego, wyprawił się nawet na czele 650 okrętów na duńskie miasto Kungahällę. Była to jedna z największych morskich operacji średniowiecznej Europy.

Polska miała perspektywy, aby stać się jednym z dominujących państw na Morzu Bałtyckim. Niefortunna pod tym względem okazała się jednak decyzja Bolesława Krzywoustego, który w testamencie podzielił kraj pomiędzy swoich synów. Wkrótce po jego śmierci w 1138 r. pozbawiona silnej władzy centralnej Polska utraciła Pomorze Zachodnie. Następne było Pomorze Gdańskie, które przyłączył do swych ziem Zakon Krzyżacki. Polska została na wieki odepchnięta od morza.

Przełom przyniósł rok 1454 i bunt pomorskich miast na czele z Gdańskiem i Elblągiem przeciwko władzy krzyżackiej. Wybuchła wojna, nazwana później trzynastoletnią. Polska, zjednoczona ponad sto lat wcześniej przez Władysława Łokietka i będąca teraz w unii personalnej z Litwą, była gotowa, aby na powrót wywalczyć sobie dostęp do Morza Bałtyckiego. Wojska lądowe króla Kazimierza Jagiellończyka ściśle współpracowały z flotą gdańską i elbląską. Za symboliczny początek polskiej floty wojennej uznaje się zwycięstwo nad krzyżackimi okrętami w bitwie na Zalewie Wiślanym. Ostatecznie poprzez skuteczne odcięcie Królewca od dostaw i posiłków drogą morską udało się wygrać wojnę z Zakonem, a Polska odzyskała Pomorze Gdańskie. Tym samym zapewniła sobie możliwość spławu towarów Wisłą, co miało kluczowe znaczenie dla rozwoju gospodarki.

Udział kaprów

Jednak wkrótce po zawarciu pokoju król Kazimierz Jagiellończyk przestał interesować się siłami morskimi. Polska flota miała w tym czasie charakter „sezonowy”. Państwo nie utrzymywało regularnej marynarki wojennej we współczesnym tego słowa znaczeniu. Zamiast tego Rzeczpospolita korzystała z usług kaprów, bałtyckich odpowiedników korsarzy na Morzu Północnym. Kaper na własny koszt i ryzyko wystawiał statek, w zamian za co mocodawca dawał mu prawo do zatrzymania większości zysków z łupienia statków handlowych i okrętów wroga. Z usług kaprów korzystali oprócz Kazimierza Jagiellończyka także późniejsi królowie: Zygmunt Stary, Zygmunt August i Stefan Batory. Organizowane w razie potrzeby floty kaperskie walczyły na Morzu Bałtyckim z Rosją, Krzyżakami i Szwecją. Floty kaperskie doskonale sprawdzały się w przerywaniu linii komunikacyjnych wroga i nękaniu jego statków handlowych. Ze względu na swój charakter i liczebność nie były jednak w stanie podjąć równej walki z regularną flotą wojenną. Na Bałtyku był to okres dominacji szwedzkiej.

Sytuacja polityczna oraz długotrwałe wojny, w jakie uwikłana była Rzeczpospolita, utrudniały rozwój sił morskich. Na przełomie XVI i XVII w. podjęto parę prób stworzenia regularnej polskiej floty wojennej, jednakże pierwsza naprawdę udana miała miejsce dopiero w roku 1625. Decyzją króla Zygmunta III Wazy powstała wówczas Komisja Okrętów Królewskich. Koordynowała ona działania zmierzające do rozbudowy floty, niezbędnej z powodu narastającego zagrożenia ze strony Szwecji.

Wojna i szwedzka blokada Zatoki Gdańskiej

Rok później szwedzkie wojska pod wodzą króla Gustawa Adolfa wylądowały na Pomorzu. Szwedzi błyskawicznie opanowali kilkanaście miast, w tym Elbląg oraz Braniewo, po czym rozpoczęli przygotowania do oblężenia Gdańska. Szczególne niekorzystne dla Rzeczypospolitej było miejsce prowadzonych działań wojennych. Przez Gdańsk szła do Europy Zachodniej większość eksportowanego z Polski zboża, od sprzedaży którego zależała sytuacja ekonomiczna kraju. Szwedzka flota szybko zablokowała Zatokę Gdańską i zaczęła pobierać horrendalne cło w wysokości 30% wartości przewożonych ładunków. O wiele mniej liczna flota polska schroniła się w porcie i czekała na sposobność do przerwania blokady.

Przebieg bitwy

Odpowiednia okazja nadarzyła się w listopadzie 1627 r. 19 szwedzkich okrętów odpłynęło, aby zluzować załogi i uzupełnić zapasy. W Zatoce Gdańskiej pozostało ich tylko 6. Polska flota liczyła wówczas 10 okrętów, więc teoretycznie posiadała przewagę liczebną. Jednak tylko dwa statki – admiralski „Święty Jerzy” oraz kontradmiralski „Król Dawid” – dorównywały wielkością szwedzkim galeonom. Reszta polskich okrętów, czyli przysposobione do walki handlowe fluity i lekkie pinki, miały zdecydowanie mniejszą wartość bojową. W dodatku polscy marynarze mieli do dyspozycji działa o lżejszym kalibrze. Można więc uznać, że siły były wyrównane.

23 listopada 1627 r. zapadła decyzja o próbie przerwania blokady. Ze względu na ciężką chorobę admirała Wilhelma Appelmana, komisarze królewscy wyznaczyli przed bitwą nowe, kolektywne dowództwo. Funkcję admirała objął Arend Dickmann, mieszkający w Gdańsku kupiec i żeglarz pochodzenia holenderskiego. Pierwsza próba ataku została podjęta 26 listopada. Jednak polskie jednostki zostały zatrzymane przy wychodzeniu z portu przez ogień artylerii szwedzkiej, a dodatkowo „Święty Jerzy” wszedł na mieliznę. Arend Dickmann podjął decyzję o odwrocie. Szwedzkie okręty natomiast popłynęły w kierunku Półwyspu Helskiego.

Atak ,,Świętego Jerzego”

Dwa dni później, 28 listopada 1627 r. odbyło się decydujące starcie. Na widok eskadry szwedzkiej nadpływającej od strony Helu admirał Arend Dickmann wydał rozkaz do ataku. Szwedzi, nieprzygotowani do walki, zostali kompletnie zaskoczeni widokiem wypływających w szyku bojowym polskich okrętów. Szwedzki admirał Stiernsköld podjął próbę odwrotu. Było już jednak za późno. Polski flagowiec „Święty Jerzy” zaatakował admiralski okręt Szwedów „Tigern”. Po krótkiej wymianie salw artyleryjskich okręty szczepiły się burtami. Polacy przystąpili do abordażu. Szwedzcy marynarze, pomimo ciężkich strat od ognia polskich muszkieterów, kilkakrotnie odpierali ataki. Ulegli dopiero wówczas, gdy do walki włączyły się dwa inne polskie okręty. Śmiertelnie ranny admirał Stiernsköld poddał swój okręt. W końcowej fazie abordażu od zagubionej kuli zginął także polski admirał Arend Dickmann.

Tymczasem równolegle do starcia flagowych okrętów, polski okręt wiceadmiralski „Wodnik” dokonał brawurowego ataku na szwedzki „Solen”. Po oddaniu dwóch czy trzech salw burtowych, polska załoga przystąpiła do abordażu. Wiceadmirał Witte liczył na element zaskoczenia. Jednak szwedzki „Solen” był okrętem znacznie większym i lepiej uzbrojonym. Jego załoga zadała w pierwszej fazie walki duże straty polskim marynarzom, używając różnego rodzaju pocisków zapalających i granatów rzucanych z marsów i nadbówek. Walka była bardzo wyrównana. Kapitan „Wodnika” zaczął wzywać na pomoc „Króla Dawida”, ten jednak zwlekał z wykonaniem rozkazu. Dostrzegł to dowódca innego polskiego okrętu, „Białego Lwa” i sam pospieszył z pomocą. Jednak zanim jego marynarze zdążyli przybić do burty szwedzkiego okrętu, nastąpiła ogromna eksplozja. Jeden z oficerów na „Solenie”, widząc że jego statek znajduje się w pułapce, wydał rozkaz podłożenia ognia do komór prochowych. Był to koniec bitwy. Na dno poszły dwa największe szwedzkie okręty. Polska flota kontynuowała pościg za resztą uciekających jednostek, jednak bez rezultatu.

Symboliczne zwycięstwo

Szwedzi stracili w bitwie 2 okręty oraz około 350 ludzi. Polskie straty były znacznie mniejsze – niespełna 50 ludzi. Obu admirałów, szwedzkiego dowódcę Nilsa Stiernskölda oraz nazywanego współcześnie polskim Nelsonem Arenda Dickmanna pochowano z honorami na Bazylice Mariackiej w Gdańsku. Zwycięska bitwa została rozpropagowana przez polski dwór królewski w całej Europie. Polacy udowodnili, że nie ustępują Szwedom w wyszkoleniu i sprawności załóg. Powstało nawet powiedzenie, że tego dnia pod Gdańskiem „słońce zaszło w południe” („Solen”, nazwa jednego z zatopionych szwedzkich okrętów, oznacza „Słońce”).

Zwycięstwo pod Oliwą miało jednak znaczenie głównie symboliczne. Już w następnym roku polska flota odniosła porażkę w starciu z przeważającą flotą szwedzką. W 1629 r. polskie okręty wycofały się do portu w Wismarze, gdzie stacjonowała sojusznicza flota cesarska. Połączone siły morskie czekały na mającą przybyć ze wsparciem eskadrę okrętów hiszpańskich. Snuto ambitne plany ofensywy i odebrania Szwecji kontroli nad Morzem Bałtyckim. Na czele połączonych flot miał stanąć królewicz Władysław IV. Z ambitnych planów nic jednak nie wyszło.

Symbol zwycięstwa pod Oliwą

Zwycięstwo polskiej floty pod Oliwą nie odwróciło losów wojny ze Szwecją. Mimo tego stało się ważnym wydarzeniem pod względem moralnym i propagandowym, zarówno na krótką, jak i na długą metę. Bezpośrednim skutkiem bitwy było czasowe zdjęcie szwedzkiej blokady Gdańska, co wzmocniło pozycję władzy królewskiej wśród mocno wówczas jeszcze niezależnego mieszczaństwa gdańskiego. Jednak co ważniejsze, zwycięstwo pod Oliwą stało się w późniejszym czasie symbolem, legendą, do której odwołały się po odzyskaniu niepodległości władze II Rzeczypospolitej. 28 listopada 1918 r., w 301. rocznicę bitwy pod Oliwą, Naczelnik Państwa Józef Piłsudski rozkazał utworzenie nowej polskiej Marynarki Wojennej.

Gdyby nie bitwa pod Oliwą być może nie byłoby sukcesów słynnych okrętów, takich jak ORP „Orzeł” czy ORP „Piorun”, w czasie II wojny światowej. Na pewno też nie powstałyby utwory takie jak „Szanta oliwska”, z początku artykułu, czy też „Bij Szwedzina”, którego fragment cytujemy poniżej…

„Oliwski bój przeminął, hen,
Już dawno zapomniany,
Dziś cieszy nas wesoły czas
I wina pełne dzbany.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content