Szanty a sprawa polska

Szanty a sprawa polska

Drogi Czytelniku, jeżeli znasz wszystkie książki Stana Hugila, a rodzime publikacje poświęcone pieśniom spod żagli jesteś w stanie cytować z pamięci, to nie jest artykuł skierowany do Ciebie. Jeżeli jednak jesteś żeglarzem lub po prostu fascynuje Cię świat większych i mniejszych żagli, a na dodatek zainteresowałeś się muzyką, która niekiedy towarzyszy żeglarskim imprezom, warto, żebyś poświęcił kilka minut na zapoznanie się z tym tekstem.

O co tu właściwie chodzi?

Artykuł, który czytasz, ma za zadanie wyjaśnić Ci, Drogi Czytelniku, czym są, a właściwie przede wszystkim, czym nie są szanty. Dlaczego to takie ważne? Przede wszystkim dlatego, ludzie tworzący od mniej więcej 40 lat scenę muzyki, związanej z żeglowaniem, włożyli sporo czasu i pracy w to, by wyjaśnić słuchaczom, czym są prawdziwe szanty i co tak właściwie gra się na żeglarskich scenach. Oczywiście każdego roku przybywa nowych słuchaczy, zainteresowanych taką muzyką, dlatego temat powraca jak bumerang. Jednak nie od dziś wiadomo, że zmiana złych nawyków nie jest łatwa.

Na początek proponuję małą garść teorii – jedyną w całym tym tekście. Polskie słowo szanty pochodzi od angielskiego „shanties” i oznacza nie mniej, nie więcej, tylko „marynarskie pieśni pracy„. Wykonywano je na żaglowcach, aby usprawnić pracę i skoordynować wspólny wysiłek. Szantymen (ang. „shantyman”) był z kolei tym człowiekiem, który intonował pieśń, przez co nadawał rytm pracy.

Warto też pamiętać, że tradycyjne szanty należą przede wszystkim do tradycji anglosaskiej. Bywają szanty bretońskie, francuskie, niemieckie, a nawet szwedzkie, jednak to Anglicy i Amerykanie dominowali w tworzeniu pieśni, ułatwiających pracę pod żaglami. Jako że przejęliśmy część ich tradycji, nie bardzo wypada nam ją zmieniać.

Idziemy na szanty!

Rozwój zainteresowania piosenkami opowiadającymi o przygodach pod żaglami sprawił, że słowo „szanty” bardzo się spopularyzowało. Dlatego często mówi się o wszelkiego rodzaju piosenkach żeglarskich, że to szanty. Tymczasem z powyższego fragmentu wiemy już, że to nie do końca prawda. Wszak na tego rodzaju koncertach są wykonywane nie tylko szanty. Czasami może się okazać, że występujące zespoły nie mają w repertuarze ani jednej marynarskiej pieśni pracy. Warto zatem nauczyć się rozróżniać je nieco bardziej szczegółowo. Choćby po to, by wybrać właściwy koncert, zamiast takiego, na którym piosenki o morzu będą śpiewane w sposób skrajnie różny od oczekiwań. O tym, że to bardzo możliwe, przekonasz się, Drogi Czytelniku, za chwilę.

O ile jednak nadużywanie słowa „szanty” bywa niemile widziane, o tyle z przymiotnikiem „szantowy” jest już nieco łatwiej. W obiegu funkcjonuje określenie „scena szantowa„, oznaczające ogół wykonawców z nurtu piosenki żeglarskiej. Nie budzi ono negatywnych skojarzeń. Podobnie, gdy mówimy o „festiwalach szantowych„. Problem pojawia się przy określeniu „muzyka szantowa”. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że muzyka sama w sobie nie może być szantowa. Tradycyjne marynarskie pieśni pracy, to w gruncie rzeczy utwory ludowe, więc muzycznie jest to jeden podgatunków folku. Tym, co łączy piosenki żeglarskie, jest tematyka tekstów. Jednak muzyki nie definiuje się poprzez teksty. Jak to zatem wygląda od strony muzycznej? Może się to wydawać trochę bardziej skomplikowane, ale przekonasz się, Drogi Czytelniku, że łatwo się w tym wszystkim odnajdziesz.

W granicach morskiego folku

Za najbardziej klasyczne zespoły szantowe uważa się Cztery Refy i Mechaników Shanty. Mają one w swoim repertuarze zarówno marynarskie pieśni pracy, jak i polskie wersje piosenek ludowych, z tekstami o tematyce morskiej, zaczerpnięte z bogatej skarbnicy folkloru irlandzkiego, szkockiego, angielskiego czy nawet amerykańskiego. O takich zespołach zwykło się mawiać, że wykonują folk morski. To chyba najpowszechniej reprezentowany nurt piosenki żeglarskiej. W zespołach grających w tym stylu znajdziemy z reguły takie instrumenty jak skrzypce, flety czy akordeon, nadające muzyce folkowego charakteru.

Nieco inaczej wygląda sprawa w przypadku trzeciej z klasycznych grup. Stare Dzwony wykonują zarówno folk morki, jak i autorskie piosenki żeglarskie. W składzie tej grupy występuje wszak również Jerzy Porębski, autor najbardziej znanej polskiej piosenki żeglarskiej, zatytułowanej Gdzie ta keja? Przy okazji warto się zatrzymać na chwilę przy wykonawcach takich jak Porębski, czy jego koledzy z zespołu – Ryszard Muzaj i Andrzej Korycki. Każdy z nich, z gitarą w ręku, prezentuje od czasu do czasu swoje piosenki. Co zatem z nimi zrobić? Muzycznie podchodzą oni nadal pod folk, choć nieco inny, taki któremu patronuje Bob Dylan.

Na Mazury czy do Jarocina?

Wspomniałem powyżej, że idąc na szantowy koncert można się czasami bardzo zdziwić, a nawet rozczarować. Wszystko zależy od oczekiwań.

Jako że w Polsce najpopularniejsze pozostaje żeglarstwo śródlądowe, ważnym miejscem dla miłośników pieśni spod żagli pozostają Mazury. Ukuto nawet żartobliwy termin „szanty szuwarowo-bagienne”, który idealnie opisywał twórczość takich grup jak Spinakery czy Zejman i Garkumpel. Dziś nie jest to określenie zbyt często używane, ale ma sporo uroku. Oczywiście wciąż pozostajemy w kręgu muzyki, który możemy określić mianem piosenki żeglarskiej.

Może się jednak okazać, że gdy pójdziesz, Drogi Czytelniku, do tawerny „na szanty”, okaże się, że z głośników popłynie hard rock, punk czy nawet heavy metal. Nie, nie pomyliłeś imprez. Prawdopodobnie na scenie gra któryś z przedstawicieli tzw. „rocka marynistycznego„. Termin ten powstał, gdy w warszawskich pubach (a później również na dużych szantowych festiwalach) zaistniała grupa Strefa Mocnych Wiatrów, łącząca brzmienie spod znaku hard & heavy z tekstami o morskich przygodach. Dziś nurt ten ma całkiem spore grono przedstawicieli.

Wiesz już, Drogi Czytelniku czym są i czym nie są szanty. Czasem te wszystkie gatunki, o których wspominam powyżej, potrafią się w niezwykły sposób mieszać, łącząc np. morski folk z rockiem, albo tradycyjne szanty z metalem. Wszystko jest możliwe. Dlatego chyba najłatwiej uznać, że na polskiej scenie szantowej gra się przede wszystkim piosenki żeglarskie. To chyba najbezpieczniejsze określenie, jakie można sobie wyobrazić.

Autor: Rafał Chojnacki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przejdź do treści