Kapitanowie żeglugi wielkiej część III

Jeśli pracujemy z prawdziwą pasją, nigdy nie odczujemy, że tak naprawę pracujemy. Ta prawda była, jest i będzie aktualna i zdecydowanie świetnie odnosi się do polskich kapitanów żeglugi wielkiej. Tylko dzięki ogromnemu zamiłowaniu do morskiego żywiołu, byli i są w stanie pracować nawet przy najtrudniejszych warunkach. Kolejnymi Polakami, którzy należą do grona kapitanów należą Zygmunt Deyczakowski, Edward Gubała i Andrzej Straburzyński i właśnie ich sylwetki pragniemy Wam dzisiaj przybliżyć.

Zygmunt Deyczakowski

Wybitny kapitan żeglugi wielkiej, który zdobywał doświadczenie pod okiem legendarnego Mamerta Stankiewicza. Za czasów jego dowództwa, statek „Batory” zyskał miano „lucky ship”, czyli „szczęśliwego statku”, a o jego osiągnięciach pisał nawet sam Borchardt. Pomimo tego, Zygmunt Deyczakowski nie jest postacią powszechnie znaną.

Przyszły kapitan przyszedł na świat 30 maja 1905r. w Ottyni, na terenie dzisiejszej Ukrainy. Uczęszczał do Gimnazjum w pobliskiej Kołomyi, ale w momencie, gdy wybuchła wojna z bolszewikami, wykazał się hartem ducha i dołączył do 214 pułku ułanów Armii Ochotniczej gen. Józefa Hallera. Miał wtedy zaledwie piętnaście lat, a już musiał stawić czoła zagrożeniom, które niesie wojna. Jesienią wrócił w rodzinne strony, ukończył szkołę i otrzymał świadectwo dojrzałości. Później studiował przez dwa lata na Akademii Górniczej w Krakowie, a następnie pojechał do Tczewa, aby tam uczyć się na Wydziale Nawigacyjnym w Szkole Morskiej.

Po zakończeniu zdobywania wiedzy teoretycznej w 1929r., przyszedł czas na zbieranie praktycznego doświadczenia. Piął się na szczeblach morskiej kariery, zaczął od stanowiska piątego oficera pokładowego na statku „Pułaski”, a w następnych rejsach służył już jako trzeci i drugi oficer. Na „Polonii” również był drugim pokładowym oficerem, ale już na „Kościuszce” i „Piłsudskim” miał miano starszego oficera. Na jednym z tych polskich transatlantyków, kiedy Deyczakowski pełnił rolę bardziej asystenta niż ważnego członka załogi, kapitan rozkazał mu posprzątać zastawę do kawy. Zygmunt wykazał się wtedy nie lada temperamentem, gdyż owszem sprzątnął zastawę, ale za burtę! Ta inicjatywa nie przeszkodziła mu jednak w kontynuowaniu swojej ścieżki kariery i po ośmiu latach pracy na statkach, objął samodzielne dowodzenie jednostkami „Poznań” i „Katowice”.

Wybuch II Wojny Światowej zastał Zygmunta Deyczakowskiego, podczas rejsu na pokładzie statku „Poznań” w Szwecji. Dokonał nie lada wyczynu, za który została później uhonorowany Złotym Krzyżem Zasługi. Kapitan przeprowadził bowiem swój statek, z całym ładunkiem i piętnastoosobową załogą, do brytyjskiego New Castle, przebijając się bez żadnego uzbrojenia przez niemiecką blokadę. Później, Deyczakowski objął dowodzenie na pasażerskim statku „Chrobry”, którego zmodernizowano na transportowiec wojenny. Kapitan przewoził nim wojsko, zaopatrzenie i sprzęt wojenny. Działania „Chrobrego”, podczas wojny, okazały się krótkotrwałe. Jednostka została stracona przez niemieckie bombardowanie, a za bohaterską akcję ewakuacyjną Zygmunta Deyczakowskiego nagrodzono Krzyżem Walecznych.

Do końca II Wojny Światowej, Kapitan Deyczakowski pływał na „Batorym” i rozsławił go jako „lucky ship”. Pierwszą szczęśliwą operacją „Batorego” był udany transport do Kanady niemal trzech tysięcy skrzyń z majątkiem Banku Brytyjskiego oraz dużą ilością oryginalnych wawelskich arrasów i innych cennych przedmiotów, pochodzących ze skarbca wawelskiego. Wyprawą, która rozsławiła polską banderę na skalę światową, okazał się rejs ewakuacyjny angielskich dzieci do Australii i Nowej Zelandii. Zygmunt Deyczakowski wykazywał ogromną troskę wobec najmłodszych pasażerów, uczył ich zasad bezpieczeństwa na pokładzie i pieszczotliwie nazywał „klejnotami koronnymi Imperium Brytyjskiego”.

Dzieci również uwielbiały osobę Kapitana, nauczyły się z nim witać za pomocą polskiego „dzień dobry” oraz mianowały go „królem statku”. Kiedy w Kapsztadzie okazało się, że dalszą część drogi maluchy odbędą na statku z Anglii, najmłodsi nie przyjęli tego do wiadomości i rozpoczęli bunt. Co ciekawe, ich dziecięcy sabotaż okazał się skuteczny, a rozkazy zmieniono. Do sławy „Batorego” przyczyniły się też rejsy między Egiptem a Torrentem we Włoszech. Deyczakowski transportował wtedy żołnierzy Drugiego Polskiego Korpusu gen. Władysława Andersa.
Po zakończeniu działań wojennych, rodzina Deyczakowskiego chciała, aby zmienił swój tryb życia z morskiego na lądowy. Zamieszkali całą rodziną w Kanadzie, w Vancouver, ale i tak mężczyzna najpierw pracował na zbiornikowcu, potem działał w rybactwie, a następnie został rzeczoznawcą od konstrukcji betonowych. Następnie, Deyczakowski, wraz z najbliższymi, przeniósł się na Karaiby, ale zostanie w jednym miejscu było sprzeczne z jego naturą, dlatego dalej zwykł pracować poza domem.

Śmierć zastała Kapitana 2 maja 1979 r. w St. Croix, jednej z Wysp Dziewiczych. Został pochowany z zachowaniem morskiego ceremoniału.

Edward Gubała

Nie tylko polski kapitan żeglugi wielkiej, ale też pedagog, rybak i autor książek „Przygoda mojego życia” i „Pożegnanie z morzem”. Mężczyzna zasłużył się dla narodu, dlatego uhonorowano go szeregiem takich odznaczeń jak: Medal Morski, Medal Zwycięstwa i Wolności 1945, Atlantic Star i War Medal 1939 – 1945.

Pierwsze lata życia, Edward Gubała spędził na południu Polski. Urodził się 3 listopada 1904r. w Rakowie, czyli obecnie jednej z dzielnic Częstochowy. W wieku szesnastu lat rozpoczął naukę w Szkole Handlowej w Sosnowcu, a później kontynuował edukację na sławnym Wydziale Nawigacyjnym Szkoły Morskiej w Tczewie. Jego morska kariera zaczęła się od rejsów na pokładzie jednostki szkolnej „Lwów”, w roli czwartego oficera. Później działał kolejno jako trzeci i drugi oficer dla Żeglugi Polskiej, a następnie pracował na statkach prywatnego armatora „Polskarob” z serii „Robur”.

W 1939r. rozpoczęła się II Wojna Światowa, a Edward Gubała, będąc Kapitanem na trampie węglowym „Robur IV”, dostał zarządzenie sprowadzenia swojej jednostki do Göteborga. Przez kolejny rok pływał na tej samej jednostce, przemianowanej na „Częstochowę”, a od 1940r. został kapitanem francuskiego frachtowca „Ile de Batz”. Od 1941r. w Liverpoolu, w Wielkiej Brytanii, podjął się organizacji zakładów remontowych Baltic Coasting Ltd. , a cztery lata później zajął się, razem z Władysławem Wagnerem, rybactwem na Morzu Północnym.

Po Wojnie był inspektorem techniczno-nawigacyjnym Polskiej Misji Morskiej w Londynie. Na swoje rodzime tereny powrócił w 1958r, a dwa lata później mianowano go szefem Oddziału Inspekcji Urzędu Morskiego w Gdyni. Co więcej, sprawował funkcję dyrektora Państwowej Szkoły Rybaków Morskich. Mroczny czas dla Edwarda Gubały nastał w 1952r., kiedy został aresztowany przez UB. Zarzucano mu szpiegostwo oraz działalność dla organizacji antypaństwowej „Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość”. Początkowo skazano go na karę śmierci, potem kolejno zmniejszano wyrok, najpierw na dziesięć, a później na pięć lat więzienia. Finalnie wolność odzyskał w grudniu 1966r.
Po tych dramatycznych wydarzeniach, wrócił do swojego żywiołu – morskiej pracy. Pływał jako Kapitan dla Polskich Linii Oceanicznych oraz dla Chińsko – Polskiego Towarzystwa Okrętowego S.A „Chipolbrok”. Nawet po przejściu na emeryturę, wypływał w rejsy na chłodniowcu Wincentego Bartosiaka „Stella Nova”. Zajmował się pisaniem artykułów na tematy marynistyczne i publikacją autorskich książek. Przełożył na język polski międzynarodowy kod sygnałowy, który przygotowała Komisja z Londynu.

Zmarł 24 stycznia 1980r. i został pochowany w Gdyni na Cmentarzu Witomińskim.

Andrzej Straburzyński

Żeglarz, kapitan, sportowiec i… chemik! Nazwisko Andrzeja Straburzyńskiego być może nie jest popularne, ale nie zaszkodzi przybliżyć fanom żeglarstwa jego postaci.

Przyszły jachtowy i motorowodny kapitan żeglugi wielkiej urodził się w 1948r. w Gorzowie Wielkopolskim. O jego młodości nie wiemy wiele, natomiast znamy informację, kiedy po raz pierwszy zetknął się z żeglarstwem. Było to 1962r. w Gorzowie, w Klubie Wodnym LOK. Dwa lata później zdobył stopień żeglarza. Chociaż jego działalność na rzecz Ośrodka Żeglarskiego w Trzebieży zaczęła się już w 1972r., dopiero osiem lat później porzucił pracę chemika i całkowicie się jej poświęcił.

Wiedział, że doświadczenie najlepiej zdobywać pod czujnym okiem najlepszych fachowców w danej dziedzinie, dlatego pływał po dowództwem takich kapitanów jak: Wojciech i Kazimierz Michalscy, Jerzy Kraszewski, Jerzy Szelestowski, Antoni Brancewicz, Andrzej Marczak i Wojciech Jacobson. Najpierw tylko jako bosman, a potem jeszcze mechanik, pływał na „Zewie Morza” i kilku innych jachtach. Na „Chrobrym” zdobył stopień kapitana.

Kolejnym etapem kariery okazała się praca na żaglowcu „Henryk Rutkowski”, który obecnie nazywa się „Kapitan Głowacki”. Pierwotnie pełnił rolę mechanika, ale z czasem objął dowodzenie jednostką. W późniejszych latach związał się z „Pogorią”, a później jeszcze z wybudowaną w Szczecinie „Concordią” i prowadził kanadyjską Szkołę Pod Żaglami. Brał udział w Antiqua Yacht Charter Week.

Kapitan uczył młodszych morskich zapaleńców jako instruktor żeglarstwa. Należał również do Bractwa Wybrzeża – Mesy Kaprów Polskich (żeglarskie stowarzyszenie, którego mottem jest pielęgnowanie wspólnoty morskiej żeglarzy, a także kultywowanie ich tradycji i obyczajów). Przeliczono, że Kapitan Andrzej Straburzyński przepłynął w sumie 330 000 mil morskich. Uznano jego zasługi w plebiscycie Jachtowych Kapitanów Żeglugi Wielkiej XX wieku i przyznano mu ósme miejsce. Co ciekawe, znajomi znali go też z innej strony. Wiedzieli, że uprawiał lekkoatletykę, kajakarstwo, skakał ze spadochronem, a także chętnie grał w brydża.

Swoje ostatnie tchnienie wydał 17 września 2009r. w Trzebieży.

 

Życie na morzu znacznie różni się od tego prowadzonego na stałym lądzie. Chyba nigdy prawdziwy szczur lądowy, nie będzie w stanie w stu procentach wyobrazić sobie wszystkich niuansów pracy kapitanów. Tym bardziej traktujmy ich z szacunkiem i podziwiajmy za liczne osiągnięcia.

 

Bibliografia:
https://dzieje.pl/aktualnosci/40-lat-temu-zmarl-kapitan-zygmunt-deyczakowski-dowodca-szczesliwego-statku
https://www.graptolite.net/pl/gubala.html

Wspomnienie. Andrzej Straburzyński


https://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Straburzy%C5%84ski
https://pl.wikipedia.org/wiki/Edward_Guba%C5%82a
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zygmunt_Deyczakowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przejdź do treści