Filmy marynistyczne warte polecenia część IV

Filmy marynistyczne warte polecenia część IV

Znów poszerzamy naszą bazę filmów o tematyce marynistycznej. Wciąż zaskakuje nas jak ciekawie i zaskakująco można przedstawić klimaty morskich podróży! Bez zbędnego przedłużania przechodzimy do sedna, abyście i Wy mogli przekonać się o tym na własnej skórze!

„Kapitan własnej duszy”

Z pewnością postać kapitana Karola Olgierda Borchardta jest Wam dobrze znana, a może nawet, na półkach Waszych domowych biblioteczek, dumnie prezentują się książki jego autorstwa, np. pozycja „Znaczy kapitan”. „Kapitan własnej duszy” to półgodzinny dokument biograficzny, którego bohaterem jest właśnie Borchardt.

Film rozpoczyna kilkoma słowami ze strony samego Kapitana. Widzowie powoli są wgłębiani w zawiłości życia pisarza i marynisty w jednym. Najpierw ,oczywiście odkrywane są historie mężczyzny z lat dziecięcych, a następnie mówi się o jego powiązaniu z Polską Szkołą Morską w Tczewie. Bohater produkcji opowiada, nieraz z dowcipem, jak wyglądały początki tzw. Polski na morzu, przedstawia swoją przygodę z dobrze znanym żaglowcem „Darem Pomorza”. Dowiadujemy się o mniejszych i większych problemach, zarówno tych na morzu, jak i tych, które dotknęły go już po powrocie na stały ląd.

Historia życia Borchardta byłaby niepełna bez wspomnienia o kobietach, towarzyszących mu w życiu. „Kapitan własnej duszy” uwypukla, jak znamienną postacią w życiu Karola okazał się kapitan Mamert Stankiewicz. Fascynacja jego osobą zainspirowała go do napisania książki na temat kapitana m.in. jednostki „Piłsudski”.

Film w reżyserii Michała Dąbrowskiego ogląda się jeszcze przyjemniej, dzięki wykorzystaniu oryginalnych fotografii i ujęć filmowych sprzed lat. Karola Olgierda Borchardta wspominają też takie osoby, jak kapitanowie Daniel Duda i Tomasz Sobieszczański – Lobo. Film doczekał się premiery w 2013r., chociaż pierwsze prace nad „Kapitanem własnej duszy” podjęto już w 1974r.!

Finalny efekt można oglądać, dzięki wsparciu ze strony Akademii Morskiej. Film zadedykowano reżyserowi i operatorowi – Krzysztofowi Kalukinowi, który pomagał Dąbrowskiemu w realizacji projektu, ale niestety odszedł w 2009r.

Jeśli jesteś fanem książek: „Znaczy kapitan”, „Krążownik spod Samosierry”, „Szaman morski” lub innych pozycji, film zaciekawi Cię bez najmniejszych wątpliwości. Produkcja jest też polecana wszystkim tym, którzy podziwiają postać Borchardta, jako polskiego kapitana albo po prostu lubią zagłębiać tematykę marynistyczną.

„Jerzy i Jerzy na Jeziorach”

W dzisiejszych czasach ciągle się spieszymy, gdzieś biegniemy, chcemy wykorzystać każdą sekundę, jak najlepiej się da. Jeśli chodzi o kino, zazwyczaj też wybieramy takie seanse, w których dużo się dzieje, akcja jest wartka, a widz nie może choć na chwilę oderwać wzroku od ekranu.

Filmowe dzieło Piotra Małeckiego z 2018r. kompletnie nie wpisuje się w te standardy. Jest przykładem tzw. slow – cinema, czyli nurtu kina przykładającego dużą uwagę do minimalizmu, długich ujęć i prawie zerowej lub zerowej narracji. Czy w związku z tym „Jerzy i Jerzy na Jeziorach” jest wart poświęcenia czasu? Oczywiście, że tak! Będzie to seans inny niż wszystkie, zupełnie nowe filmowe doświadczenie!

Film jest skoncentrowany na przyjaźni dwóch mężczyzn, będących już w jesieni swojego życia. Łączy ich wiele, poczynając od imion, przez liczbę osiemdziesięciu trzech przeżytych wiosen, kończąc na ogromnej pasji do żeglugi. Widzowie przyglądają się, jak oddają się temu, co kochają najbardziej, czyli przemierzaniu mazurskich jezior na pokładzie łodzi.

Filmowe klatki zabierają oglądających w spokojne, nastrojowe wakacyjne dni dwóch Jerzych, które upływają im na rozwijania i zwijaniu żagli, grze w karty, czy paleniu wieczornych ognisk. Mimo, iż wiek i liczne schorzenia dają o sobie znać, radzą sobie, dzięki wzajemnemu wsparciu i determinacji.

Żeglarze, dla których największą radością jest możliwość spędzenia dnia na pokładzie, docenią ten niecodzienny rodzaj kina autorskiego. Chociaż sceny mogą wydawać się nieco leniwe i bez polotu, są prawdziwe i szczere i właśnie to jest największą wartością filmu „Jerzy i Jerzy na Jeziorach”. Praca Piotra Małeckie została wyróżniona dwoma nominacjami: pierwszą na Krakowskim Festiwalu Filmowym do nagrody Złoty Lajkonik w kategorii reżyser najlepszego filmu polskiego, a druga z 2019r. do Nagrody Polskiego Kina Niezależnego im. Jana Machulskiego w kategorii najlepszy film dokumentalny.

„Przed 30.”

Kolejny poruszający dokument, który pragniemy Wam polecić nosi tytuł „Przed 30.”. Dzieło autorstwa reżysera Arno Stolza ujrzało światło dzienne stosunkowo niedawno, gdyż w 2018r. Opowiada historię uczestników jednego z najbardziej rozpoznawalnych międzynarodowych, morskich wydarzeń sportowych.

Mówi się, że regaty żeglarskie Volvo Ocean Race to najdłuższe i najtrudniejsze międzynarodowe zawody w swojej kategorii. Jest to bowiem etapowy wyścig, którego trasa wiedzie dookoła całego globu. Film Stolza koncentruje się na edycji z lat 2015 i 2016. Obejmowała ona dziewięć etapów o łącznej długości przekraczającej 39 tysięcy mil morskich.

Co więcej, uczestnicy płynęli na swoich jachtach przez cztery oceany i przybijali do brzegów jedenastu miast położonych na sześciu kontynentach. Dlaczego film nosi tytuł „Przed 30.”? Odnosi się on do nowych zasad wprowadzonych w tej edycji, mówiących, że każda załoga musiała być zasilana przez dwie osoby poniżej trzydziestego roku życia. Widzowie produkcji przyglądają się konkretnie nowym, młodym nabytkom załogi jachtu Team Brunel – Louisowi Balcaenowi z Belgii i Rokasowi Milevičiusowi z Litwy. Obserwujemy przygotowania do wyprawy oraz sam wyścig. Ciekawie ogląda się prawdziwą przemianę, jaką przechodzą młodzi żeglarze, podczas trwania regat. Takie doświadczenie to pasmo nieprzewidywalnych zdarzeń, małych zwycięstw, ale i porażek, z którymi trzeba sobie radzić.

Interesującym wątkiem filmu jest motyw przemiany niedoświadczonych chłopców w silnych mężczyzn. Dowodzi to temu, że podróże na pokładzie jachtu są szkołą życia i zmuszają do gwałtownego dojrzewania. Żeglarze, którzy marzą o udziale w regatach o randze światowej, powinni uważnie oglądać seans, gdyż można z niego wynieść kilka przydatnych wskazówek. Natomiast dla miłośników mórz i oceanów, którzy jednak spędzają większość czasu na stałym lądzie, budzące podziw może okazać się oglądanie regat poniekąd zza kulis.

„Bunt na Bounty”

Ekranizacji dramatycznych wydarzeń z rejsu HMS Bounty było kilka. My chcielibyśmy opowiedzieć kilka słów o wersji z 1984r., w reżyserii Rogera Donaldsona. Obsada filmu jest iście hollywoodzka, gdyż główne role należą do Anthony’ego Hopkinsa i Mela Gibsona. Scenariusz powstał na podstawie książki Richarda Hougha.

Akcja zaczyna się w roku 1787, kiedy kapitan William Bligh wyrusza w rejs na pokładzie okrętu „Bounty”. Zadaniem statku, należącego do brytyjskiej marynarki wojennej Royal Navy, było dopłynięcie do Tahiti, zabranie stamtąd sadzonek drzewa chlebowego i transport towaru do Indii Zachodnich. Już podczas drogi do pierwszego przystanku – Tahiti, kapitan wykazuje zdolności do konfliktów. Bagatelizuje sprzeciw pierwszego oficera okrętu – Johna Fryera i przepływa, pomimo grożącego niebezpieczeństwa obok przylądka Horn. Fryer traci swoją funkcję, a jego obowiązki przejmuje przyjaciel kapitana Fletcher Christian.

„Bounty” dopływa do Tahiti. Pobyt na wyspie trwał pięć miesięcy, podczas których załoga zaznała smak lenistwa. Niektórzy weszli w bliższe relacje z Polinezyjczykami, przykładowo Christian zakochuje się w miejscowej dziewczynie. Na Tahiti relacje na płaszczyźnie kapitan – załoga nie ulegały poprawie, a wręcz przeciwnie, stawały się coraz bardziej napięte. Sprawy nie polepszał fakt częstych kar, za pomocą których Bligh strofował podwładnych. Najwięcej zarzutów kapitan kierował do Christiana.

Kiedy nastał czas wyruszenia w dalszą podróż, załoga, choć pozbawiona optymizmu, nie myślała jeszcze o buncie. Po około trzech tygodniach rejsu, złość, nietolerancja i brak najmniejszego szacunku kapitana do reszty marynarzy, osiągnęła punkt krytyczny. Szalę przeważyło przekonanie się Fletchera Christiana na własnej skórze, że dla dowódcy okrętu „Bounty” bezpieczeństwo ludzi leży znacznie niżej w hierarchii ważności w stosunku do zabezpieczenia przewożonego ładunku. Christian z kompanami wszczynają bunt, a William Bligh, wraz z garstką oddanych mu ludzi, zostaje spuszczony do szalupy.

„Bunt na Bounty”, poza przedstawieniem historycznych wydarzeń z XVIII w., ukazuje, jak skomplikowane i zmienne mogą okazać się relacje międzyludzkie. Początkowo kapitan Bligh ( w tej roli Anthony Hopkins ) i Fletcher Christian ( odgrywany przez Mela Gibsona ) są przyjaciółmi. Razem przygotowują się do kilkumiesięcznej wyprawy. Kością niezgody okazuje konflikt interesów. Kapitan statku „Bounty” pragnie zdobyć rozgłos i sławę, dzięki niezwykle szybkiemu opłynięciu kuli ziemskiej. Gibson, jako Christian, kieruje się romantycznym uczucie i przywiązaniem do załogi.

Poza fenomenalnymi zdjęciami Arthura Ibbetsona, właśnie zderzenie dwóch osobowości głównych bohaterów najbardziej przyciąga uwagę widzów. Co więcej, film Donaldsona skłania oglądających do rozważań. Potrzeba kilku chwil, aby jednoznacznie zadecydować, która z racji bohaterów jest właściwsza.

Ekranizacja prawdziwych zdarzeń, od premiery aż po dziś dzień, wzbudza wiele emocji. Nie trzeba być miłośnikiem marynistycznych klimatów, aby zakochać się w filmie, gdyż prezentuje on po prostu bardzo dobre przygodowe i historyczne kino z nutką dramatyzmu. Film został także nominowany w 1984r. do Złotej Palmy na Festiwalu Kinowym w Cannes, czyli jednym z najbardziej prestiżowych, międzynarodowych wydarzeń filmowych, odbywającym się na francuskim Lazurowym Wybrzeżu.

Polskie i zagraniczne kino od lat zajmuje się marynistyką. Dokumenty pozwalają uświadomić szerszej publiczności realia życia na pokładzie łodzi. Natomiast, świetne produkcje fabularyzowane stanowią bardzo dobrą alternatywę na noc filmową pełną wrażeń. Oby takich produkcji było coraz więcej!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przejdź do treści